Przemysław Momot: Michał, prowadzisz swoje studio wrappingowe od 2020 roku. Jak zaczęła się Twoja przygoda z wrappingiem?
Michał Jajuga: To była decyzja, którą podjąłem wspólnie z ojcem. Tata prowadzi szkołę jazdy i mieliśmy sporo problemów z lokalnymi firmami, które miały oklejać nasze auta. Długie terminy, średnia jakość, a na koniec jeszcze brak reklamacji – to był dla nas sygnał, żeby zająć się tym samodzielnie. I tak powstało Jajuga Car.Wrap.
Często słyszy się, że początki bywają najtrudniejsze. Jakie wyzwania napotkały Cię w pierwszych latach działalności?
Na początku największym wyzwaniem było zdobycie klientów na profesjonalne zmiany koloru. W małych miejscowościach, takich jak Zdzieszowice, cena usługi potrafi skutecznie odstraszyć. Większość osób nie widzi potrzeby, by wydać kilka tysięcy złotych na oklejanie auta. Z czasem jednak udało się zbudować lokalną bazę klientów, a nasza jakość zaczęła mówić sama za siebie.
Widzę, że dzisiaj pracujesz nad oklejeniem ciężarówki. Czy praca nad takimi pojazdami różni się od oklejania aut osobowych?
Wbrew pozorom różnica jest niewielka – może z wyjątkiem rozmiarów i konieczności pracy na rusztowaniu. Poza tym, to praktycznie to samo, tylko więcej biegania po drabinie!
Wspominałeś, że pandemia miała wpływ na rozwój Twojej firmy. Jakie były Twoje doświadczenia z tamtego okresu?
Paradoksalnie, pandemia była dla nas pozytywnym impulsem. Szkoła jazdy stanęła, więc mogliśmy skupić się na rozwijaniu działalności związanej z wrappingiem. Było dużo czasu na naukę i praktykę. I choć nie mam porównania, jak wyglądałby ruch bez pandemii, to okres ten pozwolił nam na rozwój.
Czy spotkałeś w swojej pracy jakieś wyjątkowe wyzwania, które zapadły Ci w pamięć?
Jednym z większych wyzwań było oklejenie kilku ciężarówek w bardzo krótkim czasie – sześć sztuk w 18 dni. Pracowałem dzień po dniu, żeby zdążyć. Wcześniej też miałem ciekawą realizację: oklejenie Audi A8 wraz z wnękami. To było stresujące, bo musieliśmy rozebrać drzwi i kilka innych elementów.
Czego życzyłbyś młodym aplikatorom, którzy zaczynają swoją przygodę z folią?
Cierpliwości i determinacji. Wrapping to dużo ćwiczeń i doświadczenia. Zaczynaliśmy od szkolenia stacjonarnego, co uważam za świetny start, ale trzeba być przygotowanym na zniszczenie wielu rolek folii, zanim osiągnie się dobrą jakość. Każdemu początkującemu poleciłbym szkolenie z doświadczonym instruktorem – to naprawdę przyspiesza proces nauki.
Dziękuję za rozmowę! Życzę dalszych sukcesów i coraz większych realizacji!
Również dziękuję i zapraszam do odwiedzenia mojego studia w Zdzieszowicach!